Powered By Blogger

niedziela, 8 grudnia 2013

ROZDZIAL IX

Gdy juz bylismy w domu od razu pobieglam do swojego pokoju, nie moglam sie powstrzymac od placzu.
Polozylam sie na lozko placzac w poduszke.
Ktos, wlasnie zapukal do moich drzwi. Uslyszal ze placze.
- Alex, jestes tam? Moge wejsc ? - To byl Lou
-Nie! Zostaw mnie! Prosze...Chce byc sama..
-Chcialem tylko .. porozmawiac.
Mial taki mily i cieply glos... ze musialam go sposcic.
-Dobrze, wejdz.

Louis wszedl do mojego pokoju i usiadl obok mnie. Zaslanialam reka twarz, bo nie chcialam by zobaczyl ze placze. Louis delikatnie zlapal mnie za reke:
-Wszyscy sie martwia, powiedz mi, co sie stalo.?
-...Wszyscy sie o mnie martwia?! Jakos w to nie wierze!
-Wyslali mnie do Ciebie.. Uzali ze najlepiej bedzie gdy ja do Ciebie przyjde. Wiec powiesz mi ?
-Przepraszam, nie moge..
-Dlaczego ?
-... no... nie moge..
-To co mozesz mi powiedziec!?
-....Nic... - gdy to powiedzialam, widocznie sie zdenerwowal, bo poscil moja reke i wstal.
-Nie masz do mnie zaufania ?
- Mam, ale..
-Myslalem ze jestes inna....- zaskoczyl mnie.. te slowa... obudzily cos we mnie, cos glebokiego.... cos w srodku...
Gdy Louis juz wlasnie wychodzil, krzyknelam :
-Czekaj.! - odwrocil sie, po czym ponownie usiadl na lozko.
-Wiec...?
-Wiesz... jestem teraz w bardzo trudnej sytuacji, .. rozumiesz ?
-.... nie.
-Ale ja nie moge Ci powiedziec, noo....
-nie rozumiem, dlaczego nie mozesz.? - Przelknelam sline, po czym powiedzialam mu bardzo cicho, a jedna lza splynela mi po policzku.
-bo mnie zabije..
-..boze, Alex, kto ?
-....Nie wiem.
-Jak to ?
- Dzis ktos zadzwonil z grozba.... zarzadal 300 tys..... nie mam tylu pieniedzy...
-Ale ... ja mam.
-Nie.! Nie chce twoich pieniedzy! Sam je zarobiles!
-Ale..
-Zadne ale! I prosze Cie nie mow reszcie.
-Musze im powiedziec...
-Nie, proszee Louis... Obiecaj mi ze nikomu, NIKOMU nie powiesz.. - mialam juz lzy w oczach, czulam sie strasznie, balam sie, bo mu powiedzialam. Ale z drugiej strony... ciesze sie.
-Dobrze, obiecuje. - ulzylo mi gdy to powiedzial
-...Idz juz..
-Dobrze. - wyszedl. Byl juz spokojniejszy, powiedzial wszystkim, ze.. nic sie nie stalo... oczywiscie klamal.
Oddzwonilam na tamten numer :
-...... - ktos odebral, ale sie nie odzywal
-Jest tam ktos ? - spytalam
-..... - znowu nic.
- Nie dam rady na jutro dac ... tyle pieniedzy .
-Masz 3 dni.
-... Czemu mnie szantazujesz ?
-.... Jak nie przestaniesz tyle gadac, to po tobie i po twoich 'przyjacioleczkach', ZROZUMIALAS ?
-... Tak.
*zarwanie polaczenia*
Boze.... skad on wiedzial ze komus powiedzialam ? Teraz jeszcze bardziej sie balam. Duzo sie dzis wydarzylo...
Poszlam spac.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

PROSZE O KOMENTARZE .! NIE MA SENSU PISAC TEGO BLOGA ... I TAK NIKT NIE CZYTA ;P
A JEZELI JUZ KTOS CZYTA TO NAPRAWDE PROSILABYM O KOMENTARZE, BO ONE POMAGAJA. OSTATNIO MAM TAKA ZAJEBISTA WENEE... .... .... 

ALE NIE MAM CZASU PISAC
POZDRAWIAMM GORACOO, BUZIAKIII ;***








1 komentarz:

Unknown pisze...

Daaaalej... I głupia jesteś bo jest genialny !!