Powered By Blogger

sobota, 6 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XXVII

Szybko zakmnęłam oczy mocno otulając Tom'a, ze strachem, że zaraz spadnę z motoru. Poczułam wiatr we włosach. Wielki podmuch. Oh, lekie uczucie, jakbym latała. To lepsze od jazdy konnej, lepsze od deskorolki, lepsze niż.. niż.. niż wszystko! Powoli unosiłam oby dwie ręce odchylając głowę do tyłu. Wyglądało to jak scena z Titanica tylko, że zamiast olbrzymiego pasarzerowca, byłam ja Tom i cudny dwukołowy pojazd.
- Juuhuuu! - krzyknęłam przeciągając całe słowo. Tom lekko uśmiechnął się i gwałtownym ruchem dłoni przyspieszył pojazd. Wtedy zepchnęło mnie do tyłu, znów odruchowo tuliłam się do Tom'a.
- Nie bój się. - szepnął mi troskliwym głosem w me ucho. Po kilku chwilach jazdy, oraz milczenia rzekł:
- Jesteśmy na miejscu. - zatrzymał motocykl i z niego zsiadł, następnie pomógł mi również zejść z tajemniczego rumaka.
- Na miejscu to znaczy gdzie? - spytałam.
- Niedługo się dowiesz. Chodź. - złapał mnie za rękę i prowadził. Nie puszczał. Jakbym była jego najcenniejszą rzeczą, najważniejszą. Był bardzo tajemniczy. Prawie się nie odzywał, za to był czuły i troskliwy. Po jego wyrazu twarzy mogę stwierdzić, że zawsze się nad czymś zastanawia, rozważa wszelkie sprawy, za i przeciw, żeby nie popełnić żadnego błędu. Jednak nie wiem o czym myśli.
Szliśmy wąską ścieżką, wokół były tylko drzewa, było słychać kołysanie ich konar, oprócz tego jedynie świerszcze i żaby.
- To tutaj. - powiedział już oficjalnie, że to TO miejsce.
Zza krzaków wyłonił się świerzy zapach wody. Ujrzałam biały drewniany domek położony kilkanaście metrów dalej. Nie wiele z tego rozumiałam, ale nie chciałam o nic pytać. Widziałam szczęście w jego oczach.
- Zdejmij buty. - rozkazał spokojnie
- Po co? - zapytałam zdziwiona
- Zdejmij.. - powtórzył. Więc wykonałam jego polecenie. On zrobił to samo.
Prowadził mnie po zimnym plażowym piasku, który gładził, łaskotał moje stopy.
 Gdy doszliśmy do wspaniałego domku.. Tom otworzył drzwi i powiedział:
- Będziemy tu mieszkać przez jakiś czas. - Że co? BędzieMY? My?
- Ale jak to.. my? - spytałam niepewnie
- Masz kogoś innego niż ja? Obawiam się, że nie. Więc zatrzymasz się u mnie. A później.. zobaczymy.
- Ale..- zaczęłam.
- Żadne ale. Ty nie masz nic do gadania. Teraz jesteś pod moją opieką, i masz mnie się słuchać, rozumiesz? - zapytał, trochę ostro.
- Rozumiem. - odpowiedziałam.
- Oprowadzę Cię. - oznajmił. Po czym pokazał mi wszystkie pomieszczenia. Ostatnim był pokój z białymi ozdobionymi drzwiami, z czarną klamką i zamkiem. Otwierając je poczułam lekki chłód.
W pokoju po prawej stronie znajdowało się ogromne łóżko, które zajmowało miejsce połowy ściany.
Naprzeciw niego umieszczone były dwie wielkie szafy, również na połowę ściany, drugą połowę zajmowało wiszące lustro. W pokoju znajdowała się też komoda, która była po lewej stronie łóżka, na której stała szklana lampka. Chłód, który poczułam wydobywał się z okna naprzeciwko mnie kilka metrów dalej.
- To już ostatni pokój. Będziemy tu spać. - Powiedział Tom z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Słucham? - Eejj, helooł! Człowieku czy ty zdajesz sobie sprawę co przed chwilą powiedziałeś? BędzieMY? My?
- To co słyszałaś.
- Przecież..- zaczęłam.
- Jak widziałaś nie mam pokoi gościnnych. To nie jest żadna willa. Tylko domek nad jeziorem, kumasz? - mówił tak sarkastycznie, że myślałam, że zaraz go uderzę.
- Nie. Nie KUMAM. Nie jestem żabą. - mówiłam dziwnie kiwając głową. A on na to uśmiechnął się złośliwie, spojrzał na mnie z góry i powiedział:
- A co, boisz się? - wyszczerzyłam oczy, rumieniąc się
- Coo? Wcale nie! O co Ci w ogóle chodzi! - mówiłam zdziwionym głosem, śmiejąc się, udając, że nie wiem co jest grane.
- Taak napeewno. - mówił kiwając głową w górę i w dół. - Masz ochotę na kolację?- spytał po chwili milczenia.
- Jasne. - odpowiedziałam.
- Dobrze, więc ja zrobię kolację, a ty idź wziąść prysznic, wiesz gdzie jest łazienka, ubrania dla ciebie są w szafie. - Wzięłam pidżamę z szafy i poszłam do łazienki. Cieplutka woda spływała po całym moim ciele. Gdy skończyłam swoje odświeżanie się ubrałam czarną, długą koszulę nocną z białym wydrukiem " FIVE MORE MINUTES, PLEASE" oraz krótkie siwe spodenki, których tak naprawdę nie było widać pod koszulą. Ciemnych włosów nawet nie upinałam mimo, iż końcówki cieknęły wodą.

Wchodząc do kuchni poczułam świerzy zapach jajek.
- Mmm - mruknęłam siadając przy stole
- Proszę. - Tom położył talerz z jajecznicą przede mną.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się promiennie.
- Jesteś zadowolona? - spytał
- Oczywiście.
- To dobrze, bo oprócz tego nic więcej nie potrafię zrobić. - zaśmiał się a ja zachichotałam. Po zjedzeniu kolacji ja udałam się do pokoju, a Tom poszedł się umyć. Od razu zasnęłam.

***
Obuziło mnie ciche skrobanie. Z początku pomyślałam, że to myszy, ale słyszałam czyjeś kroki.
To Tom. - myślę. Otworzyłam oczy by się upewnić. Nie. To nie mógł być on, przecież leżał obok, jeszcze mnie obejmując. Byłam lekko wystraszona, i ciekawska, więc musiałam, poprostu musiałam wstać i to sprawdzić, co wydaje takei odgłosy. Co lub kto. Wyślizgnęłam się powoli z rąk Tom'a i po cichu ukradkiem wyszłam z pokoju.


Zamknęłam za sobą białe drzwi i twarzą zwróciłam się w stronę kuchni. Światło było zapalone.

- Kto tam jest? - spytałam z nadzieją, że nie usłyszę żadnej odpowiedzi, żadnego dźwięku. Z  nadzieją, że tylko mi się wydaję.
Na ziemię spadło coś szklanego i natychmiastowo się rozbiło. Stałąm jak wryta. Bałam się ruszyć.
- Kto tam jest? - Zapytałam głośniej.
- Od teraz Twój wróg. - usłyszałam delikatny damski głos.
Powolnym ruchem szłam w stronę pomieszczenia. Słyszałam coraz głośniej oddech, oddech.. słychać było w nim przerażenie ale również jakby ulgę.
Już byłam u progu drzwi, gdy usłyszałam kichnięcie i trzaśnięcie tylnymi drzwiami, które prowadziły do wyjścia.
Na raz przybiegł Tom z krzykiem:
 - Co się dzieje?!
Jednak ja nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie.
_____________________________________
Witajcie!
Jeśli będą pojawiać się komentarze będę rozdziały dodawać regularnie.
Powoli pracuję nad wyglądem bloga. Więc narazie nie zwracajcie uwagi.
Także pisać w komentarzach co sądzicie o rozdziale..
i.. jaki by wam pasował wygląd bloga. Jaki by wam się podobał? Również pytam o szablon.
Liczę na więcej niż 3 komy ;) .




poniedziałek, 3 listopada 2014

ROZDZIAŁ XXVI

***
Obudziło mnie jasne światło.. Ujrzałam pielęgniarkę. Tą samą co wcześniej. Jak jej tam? Ah tak. Jeanette.
- Witaj. - przywitała mnie promiennym uśmiechem wiosny.- wybacz, że Cię obudziłam odsłaniając okna. Ale pilny telefon do Ciebie.-podała telefon i odeszła.
- Hallo?
-Alex?
-Em..chyba.. Tak. Tak, to ja.
-Wyłaź z tego szpitala. Rusz wreszcie tą tłustą dupę, i do roboty!
-Emm.. Słucham? Kto przy telefonie?
# połączenie zostało przerwane # pii, pii, pii, pii... #
Hm? O co tu chodzi? Niczego nie rozumiem. Do roboty? Jakiej roboty? Czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć kim jestem? Co się stało? Kim byłam, kogo kochałam a kogo nienawidziłam?
Proszę tylko o odpowiedź. To zbyt wiele?... Wtem do pokoju wtargnął przejęty, bardzo zestresowany, i spocony Tom.
- Zabieram Cię ze szpitala. Zbieraj się .. szybko! - wrzasnął tylko zanim zdążyłam wziąć oddech, by powiedzieć mu zwykłe "Cześć"..
- Ale.. jak to? Tak.. teraz? - spytałam zaskoczona.
Tom zamamrotał coś do siebie. A potem podszedł do mnie złapał mnie za ręke i powiedział:
- No chodź.. - poszłam się przebrać. Normalne ubrania są o wiele wygodniejsze od szpitalnej koszuli. Poszliśmy mnie wypisać. Tom był naprawdę zestresowany, zaniepokoiło mnie to.. ciągle spoglądał na zegarek. Gdy opóściliśmy szpitalne mury, Tom zaprowadził mnie do swojego pięknego, czarnego motoru. Powiedział, że mam przy nim zaczekać, ponieważ on musi gdzieś wyjść na chwilkę.. Tak więc.. stałam i czekałam.. Zainteresowały mnie ptaki śpiewające w parku obok. Tom'a nie było już jakiś czas, 5-10 minut, więc postanowiłam, że pójdę posłuchać cudownych głosów latających. Szłam wąskim chodniczkiem wzdłóż drzew. Ah.. wszędzie zielono.. jak pięknie! Czuć jabłka, wiśnie, kwiaty.. o! Róże, fiołki, tulipany.. Słyszę dokładnie szum drzew, śpiew ptaszków, oh.. woda również szumi, chyba jakaś fontanna.. Oh jest! Usiadłam na ławeczce przy tryskającej fontannie.Usłyszałam miłą melodyjkę, po czym ujrzałam blondyna, który chodził z wózkiem lodów. Na głowie miał śmieszną kolorową czapeczcę w kształcie lodów w rożku. Dzieci od razu do niego podbiegły z krzykiem " Lodyy, loodyy! "  Z daleka czuć było ich szczęście. Zatem ja rozkoszowałam się pięknem wiosny. Spoglądałam na ludzi. Przyglądałam się im bardzo

  dokładnie.. Z daleka zobaczyłam Karii, która rozmawiała z jakimś chłopakiem. Szli w stronę lodziarza. Uważnie spoglądałam  na każdy ich ruch. Dziewcznyna, uważająca się za moją przyjaciółkę, podeszła do blondyna śmiejąc się, dała mu buziaka. Zaczęli wspólnie prowadzić konwersację. Znów ktoś do nich dołączył. Tym razem był to chłopak z burzą loków na głowie, i czarującym uśmiechu... Przywitali się dokładnie tak samo.
Udając, że ich nie widzę, podeszłam do fontanny, siadając na jej brzeg. Była mała chociaż park był ogromny. Powinni niedługo to zmienić.. Ciągle patrzyłam  z zaciekawieniem na grupkę (jak sądzę) przyjaciół. Karii nareszcie mnie zauważyła, podbiegła do mnie z krzykiem:
- Oh! Alex, Aleex! - cieszyłą się jak małe dziecko, któe dostało lizaka - Co ty tu robisz? Miałąś jeszcze zostać w szpitalu..
- No.. ja.. właśnie.. - przerwałąm bo w tym momencie ziemia zadrżała , w powietrzu unosił się gęsty prawie czarny już dym, nastąpił wybuch. Gdzieś kilka przecznic dalej.. WIELKIE BUM!
Wszyscy w parku byli zrozpaczeni, nikt nie wiedział ci się stało. Niektórzy biegali dookoła, nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić. Niektórzy mdleli z przerażenia, jeszcze inni płakali nie mogąc nawet wziąść oddechu. A ja? Podskoczyłam jak kangur! Później skuliłam się jak mały wystraszony kotek, i zaczęłam krzyczeć. Poczułam czjeś rece na mojej talii. Ujrzałam szatyna, o ciemnych tęczówkach. To był Tom, mój Tom. Miał taki sam wyraz twarzy, jak gdy przyszedł po mnie do szpitala. Definitywnie.. był zły, jednak poważny.
- Co tu robisz?! Coś znowu narobił?! - elegancka brunetka znowu zaatakowała - Zostaw ją bo jak zaraz Ci..  - Karii jednak ustąpiła. Chłopak z którym była. Mulat. Tak, on ją uspokajał.
- Przestań, nie teraz. Pamiętasz? - rzekł do niej
- Pamiętam..
-Co lasia? Masz jakiś problem? Już pyskata nie jesteś? Oj. jak mi szkoda.. Twój laluś pedałek Cię tak zmienił? - Zaśmiał się Tom.
- Trzymaj mnie Zayn bo już jestem na granicy swojej wtrzymałośći.. - powiedziała, zaciskając zęby.
Zrobiło mi isę głupio. Bronić Tom'a? Czy bronić Karii? Jednak byłam w jego objęciach.. Ale.. było mi jej żal.
- Idziemy, nie ma czasu . - Tom złapał mnie za ręke i oddaliliśmy się. - Banda frajerów - rzekł sam do siebie gdy już byliśmy parę metrów dalej. Grupka przyjaciół patrzyła na nas złowrogo. Chociaż.. tylko na Tom'a.. Bo ja w niczym nie zawiniłam.
Po chwili doszliśmy do motoru. Tom na niego usiadł i odrzekł:
- Wsiadaj.
- Ale..
-Wsiadaj..! - no więc usiadłam.
- A kaski? Masz tylko jeden.. - zauważyłam kask , który trzymał w dłoniach
- Ty założysz mój.
- A jak coś Ci się stanie?
- Nic się nie stanie.
- Ale..
- Już cicho.. Wkładaj. - Podał mi kask.
Gdy tylko zdążyłam go założyć, usłyszałam z daleka odgłosy, raczej wrzaski ludzi, śmierdziało dymem, dopiero teraz przyjechała Straż Pożarna, Policja, i Pogotowie..
Jednak najstraszniejszy był sam wybuch. Jakby ktoś nadmuchał torebkę foliową a później w nią trzasnął. Na dźwięk tego lekko podskoczyłam, szybko przyłożyłam ręce do swoich uszu, by nie móc nic słyszeć. Tom jak najszybciej mógł włożył kluczyki, i odpalił, czarne cudo , ruszyliśmy w stronę wyjazdu z miasta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemmka!
Jak się podoba?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Chciecie dalszą część? Liczę na 7 komów! ;)
Ejejejej! Doradzicie mi?
Czy jeżeli założę, nowego (lepszego) bloga.. Będziecie zaglądać? <3
Czekam na odpowiedzi! Do miłego ;**
Przepraszam, za "kolor tła" tekstu, nie chcę go ale jakoś nie mogę usunąć. Wybaczcie mi to.


niedziela, 24 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XXV

***
Obudziłam się w białym pokoju. *piii pii pii pii pii pii* Słyszę dźwięk respiratora.
Po mojej prawej stronie, leżą już suche, zwiędłe brudne kwiaty..
Co ja tu robię? Ręce mi drżą. Czuję jakby coś miażdżyło mi serce.
Dochodzą do mnie czyjeś kroki. Bialutkie drzwi otwierają się powoli, a ja tylko spoglądam na nie z zaciekawieniem. Do środka weszła kobieta z opuszczoną głową, również ubrana na biało. Wcale mnie nie zauważyła.. podeszła do szafki, i malowała się.

Krzywo na nią patrzyłam. Byłam zła, że mnie nie widzi.
Nareszcie mnie zauważyła. Wyszczerzyła swoje pomalowane oczy i ruszyła pędem w stronę drzwi, krzycząc:
- Doktorzeee!!! Doktorzeee!!!
Była dziwna. Ale śmieszna..więc śmiałam się z niej, jak idiotka.
Po chwili przyszła, razem z mężczyzną. On dokładnie mnie obejrzał, a później zadawał kilka pytań, lecz ja na żadne nie odpowiadałam. Siedziałam cicho..
- Panienko? Pamiętasz cokolwiek?
- ...
- Hmm.. - zastanowił się przez moment, po czym zwrócił się do kobiety.
- Jeanette, stwierdzam amnezję dysocjacyjną.
- No więc.. ja zadzwonię do jej bliskich.. - rzekła. A zaraz już jej nie było.
 Zastanawiałam się o czym rozmawiali, ponieważ nie wiele zrozumiałam..


***
Gdy młoda kobieta wróciła, od razu poinformowała mężczyznę, zwanym "doktorem" :
- Nikt nie przyjedzie. Jednie tamten chłopak, i dziewczyna..
- Dobrze. Poinformuj mnie jak już przyjdą.
-Oczywiście. - rzekła. Po czym oboje wyszli.
Przez chwilę tak jakby wyłączyłam się. Nie myślałam o niczym, sama pustka. Gdy się otrząsnęłam usłyszałam nadchodzące kroki.




- Dziękuję panie, Jorge. 
Drzwi otworzyły się szeroko. A w nich stanął wysoki szatyn. Rozejrzał się, i.. po prostu usiadł sobie obok mnie. Nic nie mówił milczał.. Przez chwilę tylko spuścił wzrok od podłogi, i spojrzał na mnie. Wtedy już się nie obejżał. Właśnie utrzymaliśmy kontakt wzrokowy. Jego oczy wpatrzone w moje, moje w jego.  Te piękne bursztynowe oczy błyskały niczym cudowny diament na pierścionku zaręczynowym były wpatrzone w moje, w moje.. W moje oczy. W moje oczy o kolorze brudnego piasku, kolorze... zagubienia(?)
Jego oczy płonęły. Nie wiem, czy to było szczęście, czy szaleńcze myśli psychopaty.
Lekko uśmiechnął się, złapał moją rękę, tak jakby była rzeczą, którą zaraz by miał stracić.
- Jak się czujesz? - zapytał zatroskanym głosem - Byłam zdziwiona, że w ogóle się odezwał.
- Chyba... dobrze.- odpowiedziałam nie zupełnie wiedząc, co powiedzieć.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Dobrze? - spytał z wielką powagą
-..Emm.. dobrze..
-Na początek.. Jestem Tom. Miałaś wypadek, a teraz masz amnezję- to znaczy, że straciłaś pamięć, nic nie pamiętasz. Zatem to oznacza, że mnie również. Zapewne chciałabyś wiedzieć kim dla Ciebie jestem. Raczej byłem...
Poznaliśmy się w szkole. Mieszkaliśmy w Polsce. Teraz znajdujemy się w Anglii. Ale to bez znaczenia. Przyjaźnimy się od podstawówki. Jednak... to było coś więcej niż przyjaźń. Pewnie sobie nie przypominasz.
Zawsze chodziliśmy do studio nagrywać piosenki. Byliśmy zakochani. A ja wciąż Cię kocham.- byłam zaskoczona tym co ten chłopak do mnie mówi. A w życiu go na oczy nie widzidzałam! Choć.. jednak wcale się nie zastanawiałam, czy kłamie. Wierzyłam mu 100-u procentowo! Nie miałam żadnych wątpliwości. Czy jednak dobrze zrobiłam? Nagle zrobiło się ciemno. Ujrzałam jego nie wiem jakim cudem. Ale byliśmy w jakimś pomieszczeniu. Mikrofon, i słuchawki. Razem śpiewamy. To jak magia. Ha! Obudzilam sie. Znowu byliśmy w znajomym mi bialutkim pokoju. Teraz miałam pewność, że nie kłamie. To była wizja jestem pewna.Tak.
-Wierzę Ci. Ale.. co teraz? - zwróciłam się do niego.
- Chcę być z Tobą.
-Ale.. - nie byłam pewna, czy chcę, dusza krzyczała nie! A ja chciałam. Ja chciałam. Moje serce chciało.
- Chcę być z Tobą.Kochać Cię. Być przy Tobie. Zawsze. Kocham Cię. Za uśmiech. Za to, że jesteś blisko mnie. Za to, że zmieniłaś wszystko. Kocham Cię tak po prostu. Po po prostu Cię kocham. A więc? Ty wiesz, żę jest między nami wielka więź. Tylko nie pamiętasz tego. Proszę.
-Zgoda. - Nawet tego nie przemyślałam, ale byłam przeszczęśliwa! Znienacka drzwi się szeroko otworzyły a w nich stanęła brunetka, która od razu i to dosłownie rzuciła się na niego z krzykiem.
- Zostaw ją ty..!!! Tyy...!!!! Ty porywaczuu!Świnio!Zboczeńcu!Ty chamie! Gdzie policja?! KURWA GDZIE POLICJA?!! - Właśnie w tym momencie weszły pielęgniarki. Tom zdążył jeszcze powiedzieć mi, że mam go poinformować, kiedy wyjde ze szpitala.Pielęgniarki rozdzieliły ich a tym samym odwiedziny Tom'a się skończyły.
 - Trzymajcie mnie ludzie, bo zaraz go zabiję! - przez moment dziewczyna mamrotała do siebie.
W tym czasie uspokoiła się, następnie usiadła obok mnie i przedstawiła się:
- Cześć. Jestem Karii. Wiem, że mnie nie pamiętasz, ale przyjaźniłyśmy się..  a od czasu Twojego wypadku wiele się zmieniło.. lecz.. przyszłam się tylko przywitać i powiedzieć, że bardzo tęskniłam.
Źle mi było przez te miesiące. Nie mogę wrócić do domu. Znajomi mnie porzucili.. Dam Ci mój numer telefonu. Gdy już będziesz zdrowa poproś pielęgniarki, by wystukały ci mój numer. Niebawem przyjadę i porozmawiamy. - uśmiechnęła się.- no nic. Ja już muszę uciekać. Miło było Cię zobaczyć. - przytuliła mnie i odeszła.. tak.. po prostu..
Byłam mega zmęczona. wiele musiałam sobie ułożyć. Ale nie chciało mi się myśleć, więc.. pogrążyłam się we  śnie.
***
Obudziło mnie jasne światło.. Ujrzałam pielęgniarkę. Tą samą co wcześniej. Jak jej tam? Ah tak. Jeanette.
- Witaj. - przywitała mnie promiennym uśmiechem wiosny.- wybacz, że Cię obudziłam odsłaniając okna. Ale pilny telefon do Ciebie.-podała telefon i odeszła.
- Hallo?
-Alex?
-Emm.. chyba.. tak.
-Wyłaź z tego szpitala. Rusz wreszcie tą tłustą dupę, i do roboty!
...
...
...
...
// UWAGA! Następny rozdział ukaże się dopiero gdy znajdzie się tu 5 komentarzy :)) Nie wcześniej!
Bardzo się starałam aby ten rozdział był długi ponieważ dawno nie pisałam. Tak więc.. CZEKAM NA KOMENTARZE!!

Nie wierze, już 25 rozdział ;') Cieszę się, bardzo bo zaraz stuknie trzydziecha! Lecz wciąż brak mi czytelników. PRZEPRASZAM, nie mogę skończyć narzekać!


sobota, 7 czerwca 2014

ROZDZIAŁ XXIV





***
Tego dnia. Tego dnia zmieniło się w s z y s t k o .Tom zabrał mnie na dwór, by odebrać następny towar. Ze zdziwieniem patrzyłam na obcego faceta, który wydawał mi się znajomy, dopiero gdy wyciągał towar z kieszeni spojrzał się na mnie. Widocznie mnie poznał, ja jego też, lecz nadal nie wiedziałam kim jest dokładnie. Zrobiłam krok do przodu:
- Co masz? - spytałam jakby nigdy nic. Nie odpowiadał, tylko podał towar Tom'owi.. Następnie podszedł do Tom'a i rozmawiali. Gdy skończyli 'nieznajomy' szarpnął mnie za rękę:
- Teraz pójdziesz ze mną. - szepnął niewinnie . Weszłam z nim do garażu, a on zdjął swój czarny kaptur.
- To ja. - rzekł.
- ...? - szukałam go w pamięci, ale znalazłam tyko złe wspomnienia związane z zimną piwnicą, i rozzłoszczonym Tom'em..
- Pamiętasz mnie?
- * przekręciłam tylko przecząco głową *
- *westchnął * - a ja czekałam aż coś powie..
Gdy brał oddech by coś ważnego mi powiedzieć, usłyszałam krzyki dochodzące z dworu  i szybko tam pobiegłam.. Nie wiem dlaczego ale nagle wróciła do mnie nadzieja. Tom bił się z Robe'm, więc byli zajęci i mogłam uciec... Wzięłam głęboki oddech i pobiegłam do bramy.. była zamknięta, więc przeszłam nad nią.. wtedy dopiero zauważyli, że mnie nie ma. Biegłam przed siebie ile sił w nogach, przede mną znajdowały się różnego rodzaju krzaki i drzewa... gonili mnie  z bronią w ręku. Ujrzałam ulice, asfaltową ulice.. biegłam jeszcze szybciej oglądając się za siebie.
Nagle.... auto... krew.... Cichy pisk opon i krzyki dochodzą do mnie gdy spowija mnie ciemność....

Minęło już parę miesięcy odkąd tu jestem. Bardzo schudłam i zbladłam, jestem bardzo osłabiona..     Zmusili mnie do używania narkotyków i innych dopalaczy. Pije i pale.. szantażują mnie, i już z nimi nie walczę.


_______________________________________________________________
// UWAGA! Chcę skłonić Was, do komentowanie, więc..
Następny rozdział, będzie dopiero wtedy, gdy znajdzie się tu 5 komentarzy.
P.S. - nie chcę ciągle anonimów, rozumiem, że możecie nie mieć konta, więc, jeżeli dodajecie anonimowe, prosze się podpisać na końcu . :) DZIĘKUJE
Wiem, żę bardzo krótki




__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
CZEKAM NA KOMENTARZE . 

piątek, 30 maja 2014

ROZDZIAŁ XXIII


* tydzień później *
Obudziłam się z krzykiem. W prawdzie nie wiem, czy wcale się obudziłam.. tym razem jestem przykuta do łóżka. Po moich próbach ucieczki działy się straszne rzeczy.. Nie mogę, już. Chciałabym jakoś to wszystko cofnąć...
Nagle Tom wszedł z hukiem, i podał mi telefon.
- Masz zadzwonić i powiedzieć, że jesteś za granicą, i że u Ciebie w porządku. Masz 2 minuty.. więcej Ci nie dam. Już się tu ludzie kręcą.. to przez Ciebie! Ha! *szyderczy uśmieszek* tylko bez żadnych wybryków!
Wbiłam numer do Louis'a , zaś tylko ten pamiętałam.. lecz nikt się nie odezwał. On, po prost nie odbierał..
- Zadzwoń do kogoś innego. - rzekł Tom
-... nie pamiętam innego numeru.. - szepnęłam drżącym głosem.
Tom, choć wściekły, nie pisnął ni słówka.
Po chwili zadzwonił telefon. A ja tylko patrzyłam na niego z przerażeniem.


- Odbierz! - krzyknął, zniecierpliwiony..
Wzięłam telefon do ręki i odebrałam.
- Hallo? Hallo... jest tam ktoś? - zapamiętam ten głos do końca życia, to na pewno był on. To Louis.
- ... To.. to ja.. Alex..
- ….
- Louis, jesteś tam?
- T-tak.. ale.. Ty... Gdzie Ty jesteś? I Co robisz? Co z Tom'em? Kiedy? Jak? - chciał wiedzieć jak najwięcej.
- ja tylko dzwonię.. bo... - nie mogłam dokończyć..łzy już same mi spływały po policzkach .
- bo..?

W tej chwili nie wiedziałam, co powiedzieć. Dlatego Tom szeptał do mnie, żebym przekazała Lou, że złapali Tom'a a ja sama jestem szczęśliwa za granicą, ponieważ mam wspaniałego narzeczonego … Nie mogłam mu tego opowiedzieć. Nie mogłam skłamać. Tom się zniecierpliwił...
- No, Mów!!!
*
- Kto to był ? - spytał Lou swym troskliwym głosem
- Jestem za granicą. W sumie nie ważne.. Em... ja jestem.. s z c z ę ś l i w a … i …. * NIE MOGE TOM ! * - krzyknęłam do niego, zasłaniając słuchawkę!
- SPRZECIWIASZ MI SIĘ ?!
- … Nienawidzę Cię... - tyle emocji.. nie chciałam .. ale musiałam.

* Wróciłam do rozmowy.
- Hallo? Alex?
- zaręczyłam się Louis.. - w tym momencie płacz wyrwał się ze mnie
- Tyko, dlaczego płaczesz?
- wiesz... to.. to łzy szczęścia.. Ale wiedz, że zawsze , ale to zawsze bardzo mocno Cię ko....uvwejfajU2flrc vdg dj ebwa\frv3yueailq – Tom, zaczął wyrywać mi telefon z ręki.
-CO ROBISZ?
- Skończył Ci się czas! Dosyć już!
- Dobra, tylko się pożegnam.

*
-Alex?? co chciałaś powiedzieć?
- Trzymaj się..

                                                   
       



_______________________________________________________________________________
WĄTPIĘ, W TO, ŻE KTOŚ TO CZYTA.
ODEZWIJCIE SIĘ W KOŃCU !

sobota, 15 lutego 2014

ROZDZIAŁ XXII

Tom brutalnie złapał mnie za ręce i przysunął do siebie.
Pchnął mnie na łóżko i położył się na mnie .
Zdjął swoje spodnie a potem próbował zdjąć moje, ale ja mu się wyrwałam. Uderzyłam go.
Ześlizgnęłam się z łóżka dołem najpierw szłam na czworaka po podłodze. Kolanem ustałam na spodnie Tom'a poczułam, że ma coś w kieszeni. Od razu to wyciągnęłam. To były klucze.
Szybko otworzyłam drzwi, zanim jeszcze Tom wstał.
Biegłam przed siebie ile sił, żeby tylko go zgubić. Biegłam wąskim niekończącym się korytarzem.
Prze de mną znajdowały się ogromne metalowe drzwi.
Słyszałam z tyłu szybkie, głośne kroki. Wystraszyłam się, aż klucz wypadł mi z rąk.
Szybko się schyliłam i podniosłam go. Już dochodziły do mnie głośny głos porywacza:
- Znajdę Cię Su*o !!!
Wcisnęłam klucz do zamka.
Otworzyłam drzwi i       ujrzałam świat.
Obok bramy znajdował się samochód.
Był otwarty weszłam do niego ... wtedy zobaczyłam Tom'a który biegł w moją stronę.
Ręka mi strasznie drgała, ale i tak nie mogłam wcisnąć kluczy do stacyjki.
BO TO NIE SĄ KLUCZE DO AUTA !
Tom wściekły wszedł do auta .
Położył się na mnie i całował .
Zaczęłam krzyczeć wniebogłosy, ale po chwili przestałam,
 bo zasłonił mi buzię ręką.

Drugą ręką zaczął mnie  dotykać.
Potem włożył ją pod moją bluzkę następnie pod spodnie.
Ciągle się szarpałam,  ale nic z tego ... Tom był dla mnie za silny.
Nareszcie, go ugryzłam, wyszarpałam i rzuciłam się do biegu......
Na moje nieszczęście... wpadłam na dwóch palaczy... Skąd wiem, że oni palą? Cuchnie od nich gorzej niż od Zayn'a ...
Mocno mnie złapali. Jeden w rękach drugi w biodrach...
 - Zaprowadźcie ją do piwnicy. I żeby teraz stamtąd nie wyszła !!!Macie ją pilnować ! ... Skoczę do miasta, po towar wrócę, i dokończę, to co zacząłem. - Szyderczo się uśmiechnął patrząc na mnie i odszedł..
Tak, jak powiedział. Zamknęli mnie w piwnicy .. i pilnowali..
Zasnęłam.
______________
Komentarzy brak.
Spodziewam się, że muszę zamknąć bloga. 



sobota, 18 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XXI

Tom wszedł do pokoju.
- No szybko ubieraj się.. Kolacja czeka. - rzucił ubrania w moją stronę.
- To ma być jakiś żart, prawda? - spytałam, bardzo mnie zdziwił.
- Nie...|.. Pospiesz się - wyszedł.
Sukienka była bardzo ładna, ale ledwo co zasłoniła mi.........
Byłam bardzo zdziwiona.
Co on kombinował??
*
Za chwilę znów przyszedł.
- Chodź. Tylko nie próbuj uciekać, bo i tak nie znajdziesz wyjścia. - zaprowadził mnie do pomieszczenia obok. Na stole znajdowała się wykwintna kolacja      i     czerwone wino.
W tle słyszałam muzykę, dokładniej duet. Mogę się domyślić, że nasz.
- Na pewno jesteś głodna. Usiądź, porozmawiamy. - powiedział, i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Nie. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. - odpowiedziałam mu. Byłam nie miła. Zachowywałam się sarkastycznie.
-... Pytałem czy masz na to ochotę!? Usiądź. - podniósł głos... wręcz krzyczał. Usiadłam patrząc na niego nie miłym spojrzeniem.
Powoli i delikatnie nalał mi wino do kieliszka. Następnie sobie.
- Kim był ten idiota, który się na mnie rzucił, na uliczce ? - usiadł, i zapytał się mnie.
-Emmmmm...





- Już.. mów!!


-Powiesz CZY NIE??!



- Nie.. - uśmiechnęłam się do niego ironicznie, a on tylko groźnie na mnie spojrzał..
Wziął łyk wina.
- Czemu nic nie jesz? - spytał.
-...
-Napij się wina.
-...
- masz się napić tego wina !
-... Sam się napij Tego Wina.!! - wstałam, wzięłam w dłoń kieliszek. Podeszłam do Tom'a i oblałam go winem. Dokończyłam już wkurzona:
-Dlaczego mnie porwałeś?! Po co to wszystko!? Pieniądze.. rozumiem! Ale do czego ja jestem Ci potrzebna?!!
On również wstał złapał za mój policzek i powiedział:
- Nie denerwuj się tak Kochanie, wszystko w swoim czasie. - zrobiłam krok do tyłu.
Tylko groźnie na mnie spojrzał i z całej siły uderzył mnie w twarz.
Ból był piekielny. Złapałam się za policzek, strasznie mnie piekł...
Przejechałam ręka po całej twarzy, spojrzałam na nią... zobaczyłam krew.
- Ty..... jak.- jak śmiesz??!! - spoliczkowałam go. Tom zaczął przeklinać, i wyzywać mnie...
Znów mnie uderzył. Ale tym razem jeszcze mocniej. Upadłam na ziemię.
Ledwo co wstałam i cofnęłam się.
- Chciałeś tylko ze mną porozmawiać tak??! Już wolę gnić w tej piwnicy niż z Tobą rozmawiać!!! - podniósł głowę wyżej i szyderczo się zaśmiał...
Szedł w moją stronę, a ja ciągle się odsuwałam. Aż do piwnicy.
Nie miałam już wyjścia. Zamknął drzwi na klucz.
Strasznie drgałam.
Schowałam się za łóżkiem.
- Nie uciekniesz mi stąd nie ma wyjścia. - odezwał się.
Słyszałam jego wolne coraz głośniejsze kroki.
Już był przy łóżku.
Ujrzałam Go. Zaczął się rozbierać i..................................................................................................










____________________________________________________
 i KONIEC ROZDZIAŁU XD

Proszę o komentarze, bo zastanawiam się nad usunięciem bloga !!!












piątek, 10 stycznia 2014

ROZDZIAL XX

* OCZAMI ALEX *
Obudzilam sie, prawdopodobnie w ... piwnicy . Ze strasznym bolem glowy.. - nie do wytrzymania.
.......... Nie Wiem dlaczego, ale lezalam na lozku.....
I ........
Bylam TYLKO w bieliznie. *bylam... troche posiniaczona*
...
Nigdzie nie bylo onka, ale skads musialo dochodzic male swiatelko.
 Zawinelam sie w posciel i szlam powoli w strone zrodla malego swiatelka
. Gdy sie dokladnie przyjrzalam zobaczylam, dziurke od klucza.
W tej scianie byly drzwi ! Male swiatelko dochodzilo od dziurki od klucza !
Zajrzalam tam. Zobaczylam, yyyy tak jakby ... kuchnie ? Salon? - nie wiem. 
Ale tam ktos byl, jakis mezczyzna.
... Odwrocil sie...
Nie Wierze...
Wlasnie ujrzalam jego twarz
Nigdy bym nie zapomniala tej twarzy. Tej skwaszonej durnej twarzy!!
To byl Tom! Ten sam Tom z ktorym bylam! NIEEE To on wszystko uknul!
nie chodzilo mu o pieniadze! Tylko o mnie...
Juz rozumiem. Ktos wszedl do tamtego pomieszczenia i rzekl.
-" Szefie wszystko gotowe" - ... "SZEFIE" ?! JA TU ZWARIUJEE!! Zaczelam szarpac klamka i krzyczec: "Wyposcie mniee!" A jednak... moglam siedziec cicho.
- OooOoo ... Malenka juz sie obudzila.
-Po Co To Robisz?! Czego Ty Chcesz? TOM !!? - ostatnie slowo bardzo podkreslilam.
-O! Wiec, wiesz juz kim jestem? Myslalem jednak ze nie predko sie dowiesz. No! Przynajmniej nie musze juz tego ukrywac! - szyderczo sie zasmial.
-Agh!!! Po Co To Wszystko!? A! I gdzie sa moje ubrania!!?
-Kochana, wszystkiego dowiesz sie Wieczorkiem. - znow szyderczo sie zasmial, nie znosze tego.
Polozylam sie na lozko..
Minela chwila, uslyszalam, ze ktos otwiera kluczem drzwi.
Tom wszeedl do pokoju. Przyniosl mi sniadanie.
- O.... jakis Ty opiekunczy... -,-
-Jak zawsze, skarbie.
-Nie, nigdy taki nie byles.
-Ale teraz jestem.
- Y.... Nie, nie jestes! Powaznie? Nie czules w tamtym zdaniu kpiny i sarkazmu? - zrobil tylko kwasna mine i gdy wychodzil rzekl:
- Nie denerwuj mnie bo wiesz juz jaki potrafie byc brutalny. - wyszedl.
***
Minelo kilka godzin, minut, sekund.... nie wiem .. przestalam rozrozniac. Dla mnie po prostu wiecznosc!
Dla zabicia czasu nucilam sobie kilka piosenek.
Miedzy innymi:
- Litle Things
- Moments
- You & I
Oczywiscie moja ulubiona piosenke z albumu MM - "Strong"
Tom znowu wszedl do pokoju.
____________________________________________________________________
TA DAA !!!
I JAAKK ??

Dawno nic nie dodawałam. NADAL CZEKAM NA CZYTELNIKÓW ! 

środa, 1 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XIX


Zanim się obejrzeliśmy...
Niestety, był już wieczór.
Musiałam się przygotować.
Nawet się przebrałam i założyłam to :













***
Louis mnie podwiózł.
Uparł się i schował w samochodzie.
Wyszłam z auta, w reku trzymałam torbę z pieniędzmi.
Weszłam w małą, ciemną i ciasną uliczkę.
Stałam na  środku drogi, czekając.
Ujrzałam mężczyznę, który wyłaniał się z mroku uliczki.
Rozpoznał mnie, bo podszedł i wyrwał z rąk torbę, mówiąc.
-Cześć maleńka, równe 300 tysięcy?
- ...Tak... - on również był ubrany cały na czarno. Jego kapelusz, zasłaniał mu twarz.
Zaczęłam mówić.
- ... To wszystko.? Teraz chcę wiedzieć kim jesteś. - uniosłam rękę, by zdjąć mu kapelusz.
Obcy, szybkim ruchem mocno ją złapał i przysunął się do mnie, a ja się odsuwałam się. W pewnym momencie znajdowałam się  przy samej ścianie. Ujrzałam tylko, jego ciemne włosy, które mi coś przypominały. Tylko nie wiedziałam co.
Chłopak, wtedy mocno złapał moją szyję. Dusił mnie.
- Nie dowiesz się tego prędko. - szyderczo się zaśmiał, coraz mocniej ściskał moje gardło .
Brakowało mi już tchu i sił... myślałam, że to już... .. mój the end.
Ale powiedziałam sobie: "Nie! Nie poddam się! Nie teraz!I Nie tak!"
Mocno kopnęłam go w krocze, a on się odsunął.
Udało się. Oddychałam. Powoli nabierałam każdy oddech.
Wtedy przybiegł Louis, który dotychczas tylko obserwował.
Podbiegł do mnie i spytał czy wszystko w porządku - kiwnęłam  tylko głową.
Potwierdzając, że nic
Ciągle czułam jak mnie trzyma.
Louis rzucil sie na niego.
- Jak śmiales w ogole powdniesc reke na kobiete!!!? - Bil go... Krzyczal ... Wyzywal... Przeklinal....
Na prawde  sie wkurzyl. I to bardzo. Nie znalam go takiego.
Przerazal mnie.
Wtedy zobaczylam innych.
Bylo ich trzech, razem z tym co mnie dusil. Chyba sie znali. Nie! Na pewno sie znali.
Bili sie. Nie, no nie moglam juz na to patrzec i bezczynnie stac. Zobaczylam krew.
Wtedy Louis upadl..
Nie , nie wytrzymalam...
Podbieglam do niego probujac mu pomoc.
Zdenerwowalam sie. podeszlam do jednego i go po prostu uderzylam krzyczac.
- Czego Wy od niego chcecie?! Macie go zostawic! Przeciez chcieliscie pieniedzy!
-Prawda, ale ja chcialem czegos wiecej. - odezwal sie "dusiciel"
- Co? - nie zrozumialam.
Wtedy jeden z nich podniosl mnie, a ja sie mu wyrywalam.
Krzyczac, zeby mnie puscil.
Zobaczylam auto. Otworzyl drzwi od niego i wrzucil mnie do srodka .
Wtedy mocno zabolala mnie glowa. Cos mnie walnelo.
Czulam tylko ze ktos mnie dotyka.
Po chwili, stracilam przytomnosc.

 *.*.*.*.*.*.*.*.*
* Oczami Louisa *
Gdy zobaczylem jak ten szmaciaz ja dusi.
Od razu sie wkurzlem. " Jak w ogole mozna podniesc reke na kobiete !!!?".
Rzucilem sie na niego z piesciami. Potem bylem troche we krwi, ale to nie wazne.
Doszlo jeszcze dwoch facetow. Wiec w sumie bylo ich trzech.
Nie sadzilem, ze kiedys sie tak pobije . Ale to nie byla zwykla bojka.
Alex moglo stac sie cos powaznego.
Nagle poczulem mocny cios w brzuch. Upadlem.
Alex podbiegla do mnie...
potem .. nie pamietam...
Katem oka ujrzalem ze zabieraja ja do samocodu. Szybko wstalem, chcialem jechac za nimi ale...
Nie zdarzylem. Juz ich nie bylo.
Nie dzwonilem nawet na policje bo i tak nic z tym by nie zrobili.
...
Zadzwonilem, do Harrego, a Harry powiedzial wszystko reszcie.



___________________________________________________________________________
Podoba sie?
Przepraszam, jesli zepsulam ten rozdzial.
Bo mial on byc wyjatkowy,w zwiazku na tresc wydarzen.
Czekam na wasza opinie.