Po opowiedzianej przeze mnie opowieści o obcej osobie w domku Tom poszedł do łazienki, by obmyć twarz. Ja w tym czasie wtargnęłam do kuchni żeby postrzątać resztki stłuczonego szkła
Myślałam, że to szkalnka, filiżanka.. jednak nie. Zmiotłam wszystkie odłamki na jedną kupkę, i z ciekawości poskładałam je jak puzzle. Było to niewielkie okrągłe dwustronne lusterko. Skleiłam je mocnym klejem, iż szkoda mi było go wyrzucać. Swoimi dłońmi ujęłam lusterko, by móc się przejrzeć. Zdziwiłam się gdy uniosłam je przed sobą. Widziałam jedynie jasny cień, jakby mgła, jakby dym, tylko biały, uformowany w człowieka. Nad sobą zaś w odbiciu lustrzanym widziałam postać odzianą w białą długą zwiewną szatę, oraz ogromne, schowane, jasne skrzydła..
Spojrzałam się w tył i nikogo nie widziałam. Zatem odwróciłam dziwne lusterko i zobaczyłam.. siebie. Czarne włosy, pełne usta, ciemne oczy, tak to ja. Nie było nikogo nade mną, ani obok mnie. Poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu, odruchowo schowałam lusterko za siebie. Oh, to Tom. Skąd wziął się tak szybko? Nie widziałam go w lusterku.
- Idziemy na spacer? - zapytał
- Ale.. jest bardzo późno. - Odpowiedziałam patrząc na zegar wiszący w kuchni nad drzwiami wyjściowymi.
- Albo za wcześnie. - przerwał - No chodź, zaraz wschód słońca.
- Dobrze.
Założyłam legginsy i sweterek. Nie chciało mi się całkowicie przebierać.
Tom wziął mnie za rękę, co trochę mnie onieśmielało. Wyszliśmy tylnym wyjściem.
- Spójrz. Ślady stóp! - krzyknęłam wskazując na piasek
- To.. - przerwał Tom
- To pewnie tej dziewczyny! Chodźmy za śladami! - krzyknęłam z podekscytowaniem. Biegłam za małymi śladami stóp zrobiłam kółko wokół domu, pobiegłam do drzewa, później w stronę wody, i szlak się urywa.
- Jak to? - spytałam, samą siebie. Tom stał już obok.
- Może popłynęła?
- Ale.. - przerwałam zamyślona- jak? - rozczarowałam się, że nie udało mi się znaleźć żadnej poszlaki. A pobawiłabym się w detektywa.
- Daj spokój, chodźmy na ten spacer. - Tom objął mnie w pasie prowadząc wzdłuż brzegu. Szliśmy tak nie odzywając się. Niespodziewanie poczułam mocny chłód, wiatr szarżował po całej powierzchni zwiewując mi tym włosy we wszystkie strony świata. Z chmur wydobywała się woda, Anioły płaczą.
Cała drżałam, zgrzytałam zębami. Tom najwyraźniej to zauważył, zdjął swoją skórzaną kurtkę i podarował mi. Nie widziałam by marznął, chyba ciepło się ubrał.
- Chodźmy tam. - wskazał na małą drewnianą altankę przy lasku.
Pobiegliśmy do altanki, bo już mocniej padało.
- Nie przewidziałem tego. - powiedział.
- To nic. - uśmiechnęłam się. Zaraz po czym kichnęłam.
- Wiesz, gdzieś tu powinien być koc. Nie chcę byś się przeziębiła. - Tom znalazł pod ławką gruby czerwony koc, okrył nim mnie z troską obejmując mnie. Oparłam się o jego chłodne ramię.. zapadła ciemność.
_____________
Witajcie. Wpadam do was znów (jeśli ktokolwiek tu zaglądał). Na mój powrót narazie coś krótkiego, ale myślę, że niedługo się zachwycicie następnym rozdziałem, postaram się, by był dłuższy. Proszę o komentarze! ;)
2 komentarze:
Jaa dalej tu jestem ;)
Jaa dalej tu jestem ;)
Prześlij komentarz